niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 16.

Chloe wyszła dzisiaj z domu bardzo wcześnie - umówiła się z Amy przed szkołą. Poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciła się.
- Cześć Chloe - powiedziała przyjaźnie jej przyjaciółka.
- Cześć - Chloe szczerze się uśmiechnęła.
- Co tam u ciebie? - Amy poprawiła sobie zabłąkany kosmyk włosów i dała go za ucho.
Wiesz, nic takiego, odkryłam, że jestem człowiekiem-kotem.
- Nic takiego.
- To tak jak u mnie - z twarzy Amy zniknął uśmiech.
Bez słowa ruszyły do szkoły. Chloe chciała przerwać irytującą ciszę.
- Jak ci się układa? - zapytała cicho Chloe.
- Ale co? - zapytała Amy, udawając, że nie wie o co chodzi Chloe.
- Z Tregiem - zmarszczyła brwi.
- Aaaaaa… 
- No to… - domagała się odpowiedzi Chloe.
- No nie za dobrze - Amy zaczęła patrzyć się w ziemię. 
- Czemu? - zapytała Chloe King.
- W ogóle ze sobą nie rozmawiamy - widać było jak brązowo włosa dziewczyna próbowała stłumić w sobie płacz.
Dziewczyna tylko pokiwała głową.
Mam ochotę zrobić coś złego… wagary? 

******

Chloe wbiła pazury w ścianę jakiegoś domu. Szybko odbiła się nogą od lampki i poszybowała w górę. Parę razy musiała powtórzyć jednak czynność - dom był bardzo duży. 
Zobaczyła na dachu jakiś cień. Był do mocny mężczyzna, jednak nie otyły. Z jego włosów wystawały kocie uszy. 
Ross…
Podeszła bliżej. To nie był on. Mężczyzna wyciągnął pazury. 
- Nic ci nie chcę zrobić - załkała Chloe wydobywając z siebie pierwsze łzy - też jestem Mai.
Bez słowa mężyczna chwycił swoje uszy i odczepił. To nie był Mai.
To pułapka…
Poczuła jak w jej udo wbijają się shurikeny. 
O nie ma tak łatwo…
Dziewczyna odbiła się od ziemi i poszybowała nad facetem. Z jego klatki piersiowej wydał się jęk, gdy Chloe wbiła w jego ciało pazury. Wylądowała na ziemię. Ona i napastnik stali do siebie plecami. 
Muszę poczekać na jego ruch…
Usłyszała lekki świst. Człowiek odwrócił się do niej i cicho szedł w kierunku jej pleców z nożem. Szybko odskoczyła do tyłu, nad nim wykonując salto, jakby od lat ćwiczyła lekko atletykę.
Poczuła za sobą drugiego kota. Tym razem za nią stał blondyn. Wiedziała to.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 15.

Chloe obudziła się.
Dzisiaj moje urodziny.
Popatrzyła na zegar. Wskazywał godzinę jedenastą. 
- Jak późno - powiedziała sama do siebie. 
Zaczęła się ubierać. Wybrała czerwoną sukienkę. Jednak nie czuła się w niej dobrze - była za bardzo obcisła.

******

Ross z rodzicami wszedł do jej domu jako ostatni. Przywitał się z Amy, Tregiem i ich rodzicami. 
- Wszystkiego Chlo - wyszeptał.
Nikt teraz się nie liczy.
Przy wszystkich musnęła jego usta swoimi. Chłopak uśmiechnął się, po czym założył jej złoty wisiorek z napisem 'I❤U'. 
- Ross to przepiękne - pocałowała go jeszcze raz.
Grzywka Rosjanina zawszła mu na oczy. Delikatnie mu ją odgarnęła. Rozejrzała się. Jej matka stała z otwartymi ustami.
- Wino? - zapytała rodziców.
Wszyscy pokiwali głową.
- Ross? - zapytała - też chcesz wino? Jesteś pełnoletni więc… białe czy czerwone?
- Prawie pełnoletni - odparł chłopak - proszę czerwone.
Popatrzyła się na Trega i Amy. Zaczęli wołać do niej i Ross'a:
- Gorzko, gorzko!
- Zamknijcie się - powiedziała cicho Chloe.
Potem przyłączyli się do nich dorośli. Dziewczyna popatrzyła się na matkę. Stała wpatrzona w podłogę. Podniosła wzrok i szczerze uśmiechnęła się do swojej córki. Pocałowała Ross'a.
- Ale z języczkiem - zaśmiała się Amy - nie ma tak łatwo.
Zrobili o co prosiła koleżanka. 
- Dawajcie - zaśmiał się jeszcze głośniej Treg.

******

- Bo im się znudzi! - wykrzyknął ojciec blondyna.
Chłopak głęboko odetchnął i odsunął się od Chloe o metr. Ciężko oddychał. W końcu przysiedli do stołu. Mama powiedziała, że może się trochę napić piwa, ale wina już nie dostanie. Przez cały wieczór gadali o wszystkim i o niczym. Z Amy, Tregiem i Ross'em stali w kącie.
- Ross - zaczęła Amy - dasz łyka?
Ross specjalnie zabrał duży łyk czerwonej cieczy. Przypominała Chloe krew.
- Mniaaaam - drażnił się z nimi.
- Dopiero za dwa lata będę mógł - powiedział błagalnym tonem Treg.
- Ja to już w twoim wieku piłem - blondyn wzrószył ramionami.
- Jak ci się układa z Chloe? - zmieniła temat Amy.
- Proszę, nie rozmawiajmy już o tym - powiedział Ross i popatrzył się na Chloe.

******

- Pa! - pożegnała się dziewczyna.
Wszyscy już poszli a zegar wskazywał godzinę drugą w nocy.
- Czemu nic nie mówiłaś? - zapytała jej mama - czemu nic nie powiedziałaś, że Ross to twój chłopak.
- Myślałam, że będziesz zła - wyszeptała Chloe.
Matka objęła ją.
- Proszę, od dzisiaj mówmy sobie wszystko - powiedziała pani King.

Nowy blog c:

Wasza kochana Fionka, zrobiła nowego bloga. Nosi nazwę Austin i Ally kompletnie inna historia...
Wiele osób pewnie oglądało serial Austin & Ally. Tyle, że blondyn jest tutaj tym bad boy.
Oto linczek:
 
 
Zapraszam do komentowania :).
Już jest rozdział 1.


Fionka

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 14.

- Kto to był? - zapytała.
Ross schował uszy kota i pazury. Jego oczy już nabrały odcień ciemnego brązu.
- Pewnie ktoś z Bractwa - powiedział - zmywajmy się z tąd. Nie zabiłem go. 
Zobaczyła jak po jego policzku płynęła krew. Położyła na niej rękę i delikatnie nią zebrała.
- To boli - powiedział - chodź już.
Podbiegli do jego motoru. Ross uruchomił maszynę.
Za dwa dni moje urodziny…
- Ross - zaczęła - za dwa dni mam imprezę.
Chłopak wyjechał na ulicę i rozpędził się.
- Przepraszam co? Nie słyszałem.
- Za dwa dni mam imprezę. Przyjdziesz? - powtórzyła dziewczyna.
- Z jakiej to okazji? - zapytał.
- Moje urodziny głupolku - zaśmiała się.
Chłopak nie odzywał się przez dłuższą chwilę.
- Ross? - zapytała z niepewnością.
- Myślałem co ci kupić - powiedział.
Dalej jechali w ciszy. Zobaczyła jak na jego ramieniu sączy się krew. Przyłożyła tam rękę. Chłopak nic nie poczuł. Gdy popatrzyła na wewnętrzną stronę swojej dłoni, była cała we krwi. Pocałowała go w szyję. Widziała jak się lekko uśmiechnął. Zobaczyła jak zbliżają się do jej domu. Jej matka wyszła wyrzucić śmieci do kosza. 
- Chloe? - zapytała z niedowierzeniem.
Dziewczyna zdjęła kask w tym samym czasie co Ross. Patrzyła na nich podejrzliwie. Było już jednak za ciemno, aby dostrzec krew na policzku i ramieniu blondyna. Chloe zsiadła z maszyny. Oddała mu kask. 
- Do jutra Ross - powiedziała.
- Do zobaczenia - powiedział po czym włożył ponownie kask i ruszył.
Przeszła obok matki.
- To mi się nie podoba - zaczęła pani King - jak było?
- Romantycznie - odpowiedziała dziewczyna bez namysłu.
- Co!? - zdziwiła się matka.
- Nic już. Było fajnie - weszła do domu. 
Zdjęła buty i od razu pobiegła na górę. Wzięła telefon. Otworzyła aplikację 'Zdjęcia' i zaczęła przewijać. Zostawiła na zdjęciu Rosjanina. To był jedyny przedstawiciel tego kraju, którego lubiła… kochała. Potarła palcem o ekran telefonu. Przypomniała sobie jak raz zakochała się w takim chłopaku, który był od niej o trzy lata starszy. Miał na imię Josh i był wyjątkowo podobny do napastnika, którego dzisiaj ją zaatakował.
To był Josh!!!
Wybrała szybko numer do Ross'a. Jednak nie odbierał.
Pewnie jeszcze jedzie do domu…

******

Jutro moje urodziny!
Chloe już miała skończyć 17 lat.
Ross w tym roku już będzie pełnoletni…
- Chloe! - krzyknęła pani King z dołu - śniadanie!
- Zaraz przyjdę - odkrzyknęła.
Była dzisiaj sobota. Zaczęła przeliczać ile osób przyjdzie.
Amy, rodzice Amy, Treg, rodzice Trega, Ross i jego rodzice. Dziewięć osób…
Zeszła na dół. Zobaczyła jajko sadzone na bekonie. Przysiadła na krześle i zaczęła jeść. 
- Dobre? - zapytała pani King.
- Bardzo - uśmiechnęła się - mamo, opowiesz mi co się stało z ojcem?
- Cóż… mało jest tutaj do opowiadaniania… wyszedł pewnej nocy i już nie wrócił.
- Było ci przykro? - zapytała dziewczyna.
- Oczywiście. A co byś czyła jakby ktoś kogo kochasz nagle by zniknął bez uprzedzenia? - zapytała pani King.
Chloe pokiwała głową.

******

Dzień mijał bardzo wolno. W końcu doczekała się późnej godziny. Wzięła prysznic, przebrała się i położyła na łóżku. Nie minęło pięć minut, a już była w krainie snów i marzeń, gdzie wszysko zdaje się takie łatwe…

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 13.

Chloe założyła kask. Miała teraz właśnie z Ross'em jechać do miasta. Dziewczyna objęła Ross'a w brzuchu. Uruchomił maszynę i ruszył. Wszystko zdawało się takie rozmazane. Jechał bardzo szybko - przekraczał limit prędkości na danych ulicach. 
- Masz prawajazdy? - zapytała dziewczyna.
- Jeszcze nie - wykrzyknął chłopak.
- A co jeśli cię złapią? - zapytała z niepokojem.
- To przyśpieszę - zaśmiał się.
Zobaczyła duży parking. Ross zatrzymał motor i zeszli z niego. Chłopak zdjął kask zaraz po niej. 
- Masz całe rozczochrane włosy - śmiała się Chloe.
Chłopak poczerwieniał i przejechał po nich ręką.
- Tak w ogóle gdzie mnie zabierasz? - zmieniła temat.
- Już zabrałem - odparł - pięć minut drogi i będziemy.
- Ale gdzie? - zapytała.
- Nie powiem. Zobaczysz jak dojdziemy - chłopak szeroko się uśmiechnął.
Zobaczyła jak uszy Ross'a się prostują.
- Ross - zaczęła.
- Co?
- Schowaj uszy.
Chłopak dotknął swoich uszu. Chloe zamrógała powiekami. Rosjanin miał zwykle uszy, jak człowiek.
- To chodź - odparł i wziął ją za rękę.
Ruszyli biegiem. Wszystko wydawało się naprawdę rozmazane. Zobaczyła pomost. Zobaczyła, że Ross zwalnia. Zrobiła to samo. Weszli na niego. 
- Tutaj mnie zabrałeś? - zapytała.
- Poczekaj jeszcze trochę - powiedział.
Zobaczyła dwa delfiny, które wypływają na powierzchnię i po chwili z nowu się zanurzają. Popatrzyła w niebo. Był zachód słońca.
- Przyznaj, że jest romantycznie - uśmiechnął się do niej.
Poczuła jak jakie palce muskają jej rękę.
Pewnie czytał w internecie 'Jak spodobać się dziewczynie'. Ktoś daje dobre rady.
- Jest - oparła głowę na jego ramieniu.
Stali tam tak długo. Bardzo długo. Chloe poczuła czyjś oddech na swojej szyi. To nie był Ross. Szybko odwróciła się. Za nią stał jakiś chłopak, który wyglądał tak na dwadzieścia lat. Wysunęła pazury.
Trzeba ich użyć…
- Nie Chlo - Ross zabrał ją za rękę i zaczęli uciekać. 
Napastnik był wyjątkowo szybki. Wbiegli w jedną uliczkę.
- Ślepa uliczka - syknął Rosjanin.
Napastnik zeskoczył z jednego domu. Ross wysunął pazury i kocie uszy. Jego oczy zrobiły się żółte. 
Pierwszy raz zobaczę go w akcji…
Chłopak rzucił się na niego. Podrapał po w ramię i nogą wycelował w krocze.
We dwoje na pewno sobie poradzimy…
Wysunęła pazury i rzuciła się na faceta. Był bardzo szybki. Wziął nóż. Ross stanął przed nią, przyjmójąc cios. Miał trzy rany cięte na policzku, z których lała się krew.
Chłopak podskoczył i zrobił na nim salto.
Wow…
Podrapał mu plecy pazurami. Napastnik usunął się na ziemię. Chloe przebiegła po nim. Szybko przytuliła się do Ross'a. Była już bezpieczna…


Rozdział 12.

Dni mijały wolno.
Za wolno…
- Chloe - odparła jej matka - szykuj się do szkoły. 
Nareszcie!
Chloe niespodziewała się, że aż tak będzie jej brakowało szkoły, koleżanek, kolegów… długich przerw. Ubrała rurki i zwykłą, szarą bluzkę. Włożyła buty, i bez śniadania wyszła z domu. Spotkała po drodze Amy.
- Hej! - wykrzyknęła - czemu cię nie było? Pytałam się Ross'a, ale nic mi nie chciał powiedzieć.
- Bezdomny mnie zaatakował - skłamała - a jak z Tregiem?
- Nic nowego. Tylko to 'cześć' na korytarzu. Nic więcej - skrzywiła się przyjaciółka.
- A czego się spodziewałaś? Zagadaj go - Chloe poczuła jak znowu ma przypływ adrenaliny. 
Chloe nigdy nie wierzyła w Boga, ani w nic. Zdziwiła się jak chłopak jej się zwierzył mówiąc, że wierzy w jakąś tam boginię.
- No dobra - Amy uśmiechnęła się do niej lekko.
Obok nich przejechał szybko motor. Kierowca wydawał się bardzo znajomy.
Ross!
- Czy to nie był Ross? - zapytała Amy.
- To był Ross - odpowiedziała jej Chloe.
Ruszyły biegiem. Musiała zwolnić, aby poczekać na Amy. Chłopak wjechał w jakąś ślepą uliczkę. Popatrzyły za nim: siedzieli tam cztery chłopaki z papierosami w rękach. Jeden także trzymał piwo.
Chłopak zdjął kask, zsiadł z maszyny i podszedł do nich.
- No nareszcie - powiedział jeden z nich.
Był cały wytatuowany i niezbyt miły wyraz twarzy.
- Macie coś nowego? - chłopak usiadł obok nich.
Jeden podał Ross'owi paczkę papierosów.
- Nie palę - powiedział i oddał mu ją.
- Zostaniesz tutaj z nami? - zapytał drugi.
- Pamiętaj, że jeszcze chodzę do szkoły - skrzywił się.
Amy upadła na ziemię. Oczywiście musieli to zauważyć.
- Co ty robisz? - syknęła Chloe.
Szybko wstali i podeszli do nich. 
- Chloe zmywaj się z tąd - powiedział do niej - wszystko ci później wytłumaczę.
- Czego tutaj szukacie? - zapytał kolejny z grzywką na boku, podobną do Ross'a.
Amy szybko podniosła się. Szybko otrzepała spodnie i ruszyły biegiem do szkoły. 
- Kto to był!? - zapytała Amy.
- Niewiem - wyszeptała Chloe.
Zobaczyły jak za nimi wchodzi Ross, z kaskiem motocyklowym w ręku.
- Kto to był!? - powtórzyła pytanie Amy, tym razem pytając o to Ross'a. 
- Mieliśmy mały układzik - powiedział - daję im taki drogocenny wisior, a oni zostawiają moją matkę w spokoju. Bardzo długo ją śledzili i próbowali porwać, nie wiem po co.
- Już myślałam, że zabierzesz tego papierosa - westchnęła Chloe.
- Ja nie palę - powiedział niecierpliwie blondyn.
Dopiero teraz zobaczyła, że przez jego ramię jest przewieszony, futerał na gitarę.
- Po co ci? - zapytała Amy za nią.
- Ale co? - zdziwił się Rosjanin.
- No gitara - dokończyła Chloe.
Chłopak bardzo się zarumienił.
- No bo ja… - westchnął - gram na gitarze. Idę na lekcję muzyki.
Czyli będzie mi mógł zagrać…
- Umiesz śpiewać? - zapytała z zaciekawieniem Amy.
- Z tym gorzej - lekko się uśmiechnął.
Rozległ się dzwonek na lekcje. Dziewczyna przelotnie pocałowała go w usta.
- To pa - powiedział.
- Nie idziesz na lekcję? - zapytała podejrzliwie.
- Nie - odparł - teraz idę na muzykę, a nie historię.
- Ross, ratuj - zaśmiała się Chloe - nie możesz tam iść zamiast WF-u? 
- A co? Już liściki miłosne chcesz pisać? - wtrąciła się Amy.
- To może już pójdę - powiedział szybko Ross i odwrócił się w stronę klasy muzyki.

Rozdział 11.

- Auć - syknęła Chloe przez ból w udzie. 
Była właśnie w toalecie i wyrzebywała sobie strążki krwi, które miała we włosach. Dla Chloe to było nawet przyjemne. Teraz nie chodziła do szkoły, powinna najpierw w pełni odpocząć i rana powinna się zagoić. Poszła do swojego pokoju. Zaczęła odwiązywać bandaż, aby zmienić go na nowy, ten już był cały w zaschniętej krwi. Gdy odwinęła go, poczuła mocne szczypanie. Szybko wzięła czysty i owinęła go sobie. Popatrzyła na zegar. 
Dopiero dwunasta?
O szesnastej Ross miał przyść do ich domu. Pierwszy facet, którego mama polubiła. Ciekawe co by zrobiła kiedy odkryłaby, że to jej chłopak. Na pewno nie było by fajnie…
Mijały godziny, a Chloe cały czas przyglądała się zegarowi. Chłopak spóźniał się o osiem minut. W końcu usłyszała dzwonek do drzwi. Zbiegła szybko i otworzyła.
- Hej - powiedział i pocałował ją w policzek.
Obejrzała się czy przypadkiem nie widziała tego jej matka. 
Widziała…
- Ross nie ściągaj butów - uśmiechnęła się do niego jakby nigdy nic.
- Nie chcę… - nie dokończył bo przerwała jemu pani King.
- Wchodź - zaśmiała się.
Blondyn wszedł. Zobaczyła, że blondyn stoi na palcach, jak kot. Jej matka przyglądała mu się uważnie. Chłopak szybko stanął normalnie i powiedział:
- Gdy ten bezdomny zaatakował Chloe, poranił mnie w nogi.
- Właśnie miałam się pytać czemu tak dziwnie stoisz.
Chloe wzięła go za rękę, nie zwracając najmniejszej uwagi na matkę i zabrała go do swojego pokoju.
- Jak było w szkole? - zapytała od razu i zamknęła drzwi.
- Potwornie nudno - zaśmiał się.
- U mnie też. Cały dzień na ciebie czekałam!
Uśmiechnął się do niej lekko i popatrzył na nią swoimi przenikliwymi oczami. Popatrzyła jak jego uszy kota, prostują się. Miała ochotę aby je podotykać. Nigdy nie miała kota, a bardzo by chciała… przecież sama nim była. Dotknęła jego uszu. Chłopak chwycił jej rękę, żeby nie mogła ich połaskotać. 
- No weź - zaśmiała się.
- To łaskocze - powiedział poważnie, ale w końcu roześmiał się. 
Miała ochotę go pocałować. Tylko co się stanie, kiedy jej matka ich nakryje? 
Co mnie matka obchodzi…
Objął ją ramieniem.
- Kocham cię - wyszeptał.
Jego wilgotne usta, całowały ją tak jakby chciał zbadać każdy zakątek jej warg.
Zaczął całować jej szyję, przy tym delikatnie muskając jej żyłki. 
- Chloe! - wykrzyknęła jej matka z dołu. 
Zerwali się. Dziewczyna szybko zbiegła na dół.
- Co się stało? - zapytała.
- Poproś Ross'a aby ci spisał lekcje - poprosiła pani King.
- Dobrze - Chloe zmusiła się do uśmiechu.
Wbiegła na górę. 
Dobrze, że nie weszła do pokoju…
- Co się stało? - zapytał spokojnie Ross.
- Spiszesz mi jutro lekcje? - zapytała.
Zamknęła dzwi do pokoju i usiadła na łóżku, obok Ross'a.
- Miłości mojego życia - zaśmiał się - oczywiście.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. Wiedziała, że chłopak żartuje, ale miło było to słyszeć. 
Mijała godziny. W końcu rozległ się dźwięk, przychodzoncego SMS-a. 
- Muszę już iść - powiedział.
- Wpadnij jeszcze jutro - błagała - poproszę mamę aby zamówiła pizzę.
- Zgoda - zaśmiał się - przyjdę tylko dla pizzy… i mojej kocicy.
Uśmiechnęła się do niego. Chłopak schował uszy. Porzegnał się i wyszedł z jej domu.