niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 16.

Chloe wyszła dzisiaj z domu bardzo wcześnie - umówiła się z Amy przed szkołą. Poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciła się.
- Cześć Chloe - powiedziała przyjaźnie jej przyjaciółka.
- Cześć - Chloe szczerze się uśmiechnęła.
- Co tam u ciebie? - Amy poprawiła sobie zabłąkany kosmyk włosów i dała go za ucho.
Wiesz, nic takiego, odkryłam, że jestem człowiekiem-kotem.
- Nic takiego.
- To tak jak u mnie - z twarzy Amy zniknął uśmiech.
Bez słowa ruszyły do szkoły. Chloe chciała przerwać irytującą ciszę.
- Jak ci się układa? - zapytała cicho Chloe.
- Ale co? - zapytała Amy, udawając, że nie wie o co chodzi Chloe.
- Z Tregiem - zmarszczyła brwi.
- Aaaaaa… 
- No to… - domagała się odpowiedzi Chloe.
- No nie za dobrze - Amy zaczęła patrzyć się w ziemię. 
- Czemu? - zapytała Chloe King.
- W ogóle ze sobą nie rozmawiamy - widać było jak brązowo włosa dziewczyna próbowała stłumić w sobie płacz.
Dziewczyna tylko pokiwała głową.
Mam ochotę zrobić coś złego… wagary? 

******

Chloe wbiła pazury w ścianę jakiegoś domu. Szybko odbiła się nogą od lampki i poszybowała w górę. Parę razy musiała powtórzyć jednak czynność - dom był bardzo duży. 
Zobaczyła na dachu jakiś cień. Był do mocny mężczyzna, jednak nie otyły. Z jego włosów wystawały kocie uszy. 
Ross…
Podeszła bliżej. To nie był on. Mężczyzna wyciągnął pazury. 
- Nic ci nie chcę zrobić - załkała Chloe wydobywając z siebie pierwsze łzy - też jestem Mai.
Bez słowa mężyczna chwycił swoje uszy i odczepił. To nie był Mai.
To pułapka…
Poczuła jak w jej udo wbijają się shurikeny. 
O nie ma tak łatwo…
Dziewczyna odbiła się od ziemi i poszybowała nad facetem. Z jego klatki piersiowej wydał się jęk, gdy Chloe wbiła w jego ciało pazury. Wylądowała na ziemię. Ona i napastnik stali do siebie plecami. 
Muszę poczekać na jego ruch…
Usłyszała lekki świst. Człowiek odwrócił się do niej i cicho szedł w kierunku jej pleców z nożem. Szybko odskoczyła do tyłu, nad nim wykonując salto, jakby od lat ćwiczyła lekko atletykę.
Poczuła za sobą drugiego kota. Tym razem za nią stał blondyn. Wiedziała to.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 15.

Chloe obudziła się.
Dzisiaj moje urodziny.
Popatrzyła na zegar. Wskazywał godzinę jedenastą. 
- Jak późno - powiedziała sama do siebie. 
Zaczęła się ubierać. Wybrała czerwoną sukienkę. Jednak nie czuła się w niej dobrze - była za bardzo obcisła.

******

Ross z rodzicami wszedł do jej domu jako ostatni. Przywitał się z Amy, Tregiem i ich rodzicami. 
- Wszystkiego Chlo - wyszeptał.
Nikt teraz się nie liczy.
Przy wszystkich musnęła jego usta swoimi. Chłopak uśmiechnął się, po czym założył jej złoty wisiorek z napisem 'I❤U'. 
- Ross to przepiękne - pocałowała go jeszcze raz.
Grzywka Rosjanina zawszła mu na oczy. Delikatnie mu ją odgarnęła. Rozejrzała się. Jej matka stała z otwartymi ustami.
- Wino? - zapytała rodziców.
Wszyscy pokiwali głową.
- Ross? - zapytała - też chcesz wino? Jesteś pełnoletni więc… białe czy czerwone?
- Prawie pełnoletni - odparł chłopak - proszę czerwone.
Popatrzyła się na Trega i Amy. Zaczęli wołać do niej i Ross'a:
- Gorzko, gorzko!
- Zamknijcie się - powiedziała cicho Chloe.
Potem przyłączyli się do nich dorośli. Dziewczyna popatrzyła się na matkę. Stała wpatrzona w podłogę. Podniosła wzrok i szczerze uśmiechnęła się do swojej córki. Pocałowała Ross'a.
- Ale z języczkiem - zaśmiała się Amy - nie ma tak łatwo.
Zrobili o co prosiła koleżanka. 
- Dawajcie - zaśmiał się jeszcze głośniej Treg.

******

- Bo im się znudzi! - wykrzyknął ojciec blondyna.
Chłopak głęboko odetchnął i odsunął się od Chloe o metr. Ciężko oddychał. W końcu przysiedli do stołu. Mama powiedziała, że może się trochę napić piwa, ale wina już nie dostanie. Przez cały wieczór gadali o wszystkim i o niczym. Z Amy, Tregiem i Ross'em stali w kącie.
- Ross - zaczęła Amy - dasz łyka?
Ross specjalnie zabrał duży łyk czerwonej cieczy. Przypominała Chloe krew.
- Mniaaaam - drażnił się z nimi.
- Dopiero za dwa lata będę mógł - powiedział błagalnym tonem Treg.
- Ja to już w twoim wieku piłem - blondyn wzrószył ramionami.
- Jak ci się układa z Chloe? - zmieniła temat Amy.
- Proszę, nie rozmawiajmy już o tym - powiedział Ross i popatrzył się na Chloe.

******

- Pa! - pożegnała się dziewczyna.
Wszyscy już poszli a zegar wskazywał godzinę drugą w nocy.
- Czemu nic nie mówiłaś? - zapytała jej mama - czemu nic nie powiedziałaś, że Ross to twój chłopak.
- Myślałam, że będziesz zła - wyszeptała Chloe.
Matka objęła ją.
- Proszę, od dzisiaj mówmy sobie wszystko - powiedziała pani King.

Nowy blog c:

Wasza kochana Fionka, zrobiła nowego bloga. Nosi nazwę Austin i Ally kompletnie inna historia...
Wiele osób pewnie oglądało serial Austin & Ally. Tyle, że blondyn jest tutaj tym bad boy.
Oto linczek:
 
 
Zapraszam do komentowania :).
Już jest rozdział 1.


Fionka

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 14.

- Kto to był? - zapytała.
Ross schował uszy kota i pazury. Jego oczy już nabrały odcień ciemnego brązu.
- Pewnie ktoś z Bractwa - powiedział - zmywajmy się z tąd. Nie zabiłem go. 
Zobaczyła jak po jego policzku płynęła krew. Położyła na niej rękę i delikatnie nią zebrała.
- To boli - powiedział - chodź już.
Podbiegli do jego motoru. Ross uruchomił maszynę.
Za dwa dni moje urodziny…
- Ross - zaczęła - za dwa dni mam imprezę.
Chłopak wyjechał na ulicę i rozpędził się.
- Przepraszam co? Nie słyszałem.
- Za dwa dni mam imprezę. Przyjdziesz? - powtórzyła dziewczyna.
- Z jakiej to okazji? - zapytał.
- Moje urodziny głupolku - zaśmiała się.
Chłopak nie odzywał się przez dłuższą chwilę.
- Ross? - zapytała z niepewnością.
- Myślałem co ci kupić - powiedział.
Dalej jechali w ciszy. Zobaczyła jak na jego ramieniu sączy się krew. Przyłożyła tam rękę. Chłopak nic nie poczuł. Gdy popatrzyła na wewnętrzną stronę swojej dłoni, była cała we krwi. Pocałowała go w szyję. Widziała jak się lekko uśmiechnął. Zobaczyła jak zbliżają się do jej domu. Jej matka wyszła wyrzucić śmieci do kosza. 
- Chloe? - zapytała z niedowierzeniem.
Dziewczyna zdjęła kask w tym samym czasie co Ross. Patrzyła na nich podejrzliwie. Było już jednak za ciemno, aby dostrzec krew na policzku i ramieniu blondyna. Chloe zsiadła z maszyny. Oddała mu kask. 
- Do jutra Ross - powiedziała.
- Do zobaczenia - powiedział po czym włożył ponownie kask i ruszył.
Przeszła obok matki.
- To mi się nie podoba - zaczęła pani King - jak było?
- Romantycznie - odpowiedziała dziewczyna bez namysłu.
- Co!? - zdziwiła się matka.
- Nic już. Było fajnie - weszła do domu. 
Zdjęła buty i od razu pobiegła na górę. Wzięła telefon. Otworzyła aplikację 'Zdjęcia' i zaczęła przewijać. Zostawiła na zdjęciu Rosjanina. To był jedyny przedstawiciel tego kraju, którego lubiła… kochała. Potarła palcem o ekran telefonu. Przypomniała sobie jak raz zakochała się w takim chłopaku, który był od niej o trzy lata starszy. Miał na imię Josh i był wyjątkowo podobny do napastnika, którego dzisiaj ją zaatakował.
To był Josh!!!
Wybrała szybko numer do Ross'a. Jednak nie odbierał.
Pewnie jeszcze jedzie do domu…

******

Jutro moje urodziny!
Chloe już miała skończyć 17 lat.
Ross w tym roku już będzie pełnoletni…
- Chloe! - krzyknęła pani King z dołu - śniadanie!
- Zaraz przyjdę - odkrzyknęła.
Była dzisiaj sobota. Zaczęła przeliczać ile osób przyjdzie.
Amy, rodzice Amy, Treg, rodzice Trega, Ross i jego rodzice. Dziewięć osób…
Zeszła na dół. Zobaczyła jajko sadzone na bekonie. Przysiadła na krześle i zaczęła jeść. 
- Dobre? - zapytała pani King.
- Bardzo - uśmiechnęła się - mamo, opowiesz mi co się stało z ojcem?
- Cóż… mało jest tutaj do opowiadaniania… wyszedł pewnej nocy i już nie wrócił.
- Było ci przykro? - zapytała dziewczyna.
- Oczywiście. A co byś czyła jakby ktoś kogo kochasz nagle by zniknął bez uprzedzenia? - zapytała pani King.
Chloe pokiwała głową.

******

Dzień mijał bardzo wolno. W końcu doczekała się późnej godziny. Wzięła prysznic, przebrała się i położyła na łóżku. Nie minęło pięć minut, a już była w krainie snów i marzeń, gdzie wszysko zdaje się takie łatwe…

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 13.

Chloe założyła kask. Miała teraz właśnie z Ross'em jechać do miasta. Dziewczyna objęła Ross'a w brzuchu. Uruchomił maszynę i ruszył. Wszystko zdawało się takie rozmazane. Jechał bardzo szybko - przekraczał limit prędkości na danych ulicach. 
- Masz prawajazdy? - zapytała dziewczyna.
- Jeszcze nie - wykrzyknął chłopak.
- A co jeśli cię złapią? - zapytała z niepokojem.
- To przyśpieszę - zaśmiał się.
Zobaczyła duży parking. Ross zatrzymał motor i zeszli z niego. Chłopak zdjął kask zaraz po niej. 
- Masz całe rozczochrane włosy - śmiała się Chloe.
Chłopak poczerwieniał i przejechał po nich ręką.
- Tak w ogóle gdzie mnie zabierasz? - zmieniła temat.
- Już zabrałem - odparł - pięć minut drogi i będziemy.
- Ale gdzie? - zapytała.
- Nie powiem. Zobaczysz jak dojdziemy - chłopak szeroko się uśmiechnął.
Zobaczyła jak uszy Ross'a się prostują.
- Ross - zaczęła.
- Co?
- Schowaj uszy.
Chłopak dotknął swoich uszu. Chloe zamrógała powiekami. Rosjanin miał zwykle uszy, jak człowiek.
- To chodź - odparł i wziął ją za rękę.
Ruszyli biegiem. Wszystko wydawało się naprawdę rozmazane. Zobaczyła pomost. Zobaczyła, że Ross zwalnia. Zrobiła to samo. Weszli na niego. 
- Tutaj mnie zabrałeś? - zapytała.
- Poczekaj jeszcze trochę - powiedział.
Zobaczyła dwa delfiny, które wypływają na powierzchnię i po chwili z nowu się zanurzają. Popatrzyła w niebo. Był zachód słońca.
- Przyznaj, że jest romantycznie - uśmiechnął się do niej.
Poczuła jak jakie palce muskają jej rękę.
Pewnie czytał w internecie 'Jak spodobać się dziewczynie'. Ktoś daje dobre rady.
- Jest - oparła głowę na jego ramieniu.
Stali tam tak długo. Bardzo długo. Chloe poczuła czyjś oddech na swojej szyi. To nie był Ross. Szybko odwróciła się. Za nią stał jakiś chłopak, który wyglądał tak na dwadzieścia lat. Wysunęła pazury.
Trzeba ich użyć…
- Nie Chlo - Ross zabrał ją za rękę i zaczęli uciekać. 
Napastnik był wyjątkowo szybki. Wbiegli w jedną uliczkę.
- Ślepa uliczka - syknął Rosjanin.
Napastnik zeskoczył z jednego domu. Ross wysunął pazury i kocie uszy. Jego oczy zrobiły się żółte. 
Pierwszy raz zobaczę go w akcji…
Chłopak rzucił się na niego. Podrapał po w ramię i nogą wycelował w krocze.
We dwoje na pewno sobie poradzimy…
Wysunęła pazury i rzuciła się na faceta. Był bardzo szybki. Wziął nóż. Ross stanął przed nią, przyjmójąc cios. Miał trzy rany cięte na policzku, z których lała się krew.
Chłopak podskoczył i zrobił na nim salto.
Wow…
Podrapał mu plecy pazurami. Napastnik usunął się na ziemię. Chloe przebiegła po nim. Szybko przytuliła się do Ross'a. Była już bezpieczna…


Rozdział 12.

Dni mijały wolno.
Za wolno…
- Chloe - odparła jej matka - szykuj się do szkoły. 
Nareszcie!
Chloe niespodziewała się, że aż tak będzie jej brakowało szkoły, koleżanek, kolegów… długich przerw. Ubrała rurki i zwykłą, szarą bluzkę. Włożyła buty, i bez śniadania wyszła z domu. Spotkała po drodze Amy.
- Hej! - wykrzyknęła - czemu cię nie było? Pytałam się Ross'a, ale nic mi nie chciał powiedzieć.
- Bezdomny mnie zaatakował - skłamała - a jak z Tregiem?
- Nic nowego. Tylko to 'cześć' na korytarzu. Nic więcej - skrzywiła się przyjaciółka.
- A czego się spodziewałaś? Zagadaj go - Chloe poczuła jak znowu ma przypływ adrenaliny. 
Chloe nigdy nie wierzyła w Boga, ani w nic. Zdziwiła się jak chłopak jej się zwierzył mówiąc, że wierzy w jakąś tam boginię.
- No dobra - Amy uśmiechnęła się do niej lekko.
Obok nich przejechał szybko motor. Kierowca wydawał się bardzo znajomy.
Ross!
- Czy to nie był Ross? - zapytała Amy.
- To był Ross - odpowiedziała jej Chloe.
Ruszyły biegiem. Musiała zwolnić, aby poczekać na Amy. Chłopak wjechał w jakąś ślepą uliczkę. Popatrzyły za nim: siedzieli tam cztery chłopaki z papierosami w rękach. Jeden także trzymał piwo.
Chłopak zdjął kask, zsiadł z maszyny i podszedł do nich.
- No nareszcie - powiedział jeden z nich.
Był cały wytatuowany i niezbyt miły wyraz twarzy.
- Macie coś nowego? - chłopak usiadł obok nich.
Jeden podał Ross'owi paczkę papierosów.
- Nie palę - powiedział i oddał mu ją.
- Zostaniesz tutaj z nami? - zapytał drugi.
- Pamiętaj, że jeszcze chodzę do szkoły - skrzywił się.
Amy upadła na ziemię. Oczywiście musieli to zauważyć.
- Co ty robisz? - syknęła Chloe.
Szybko wstali i podeszli do nich. 
- Chloe zmywaj się z tąd - powiedział do niej - wszystko ci później wytłumaczę.
- Czego tutaj szukacie? - zapytał kolejny z grzywką na boku, podobną do Ross'a.
Amy szybko podniosła się. Szybko otrzepała spodnie i ruszyły biegiem do szkoły. 
- Kto to był!? - zapytała Amy.
- Niewiem - wyszeptała Chloe.
Zobaczyły jak za nimi wchodzi Ross, z kaskiem motocyklowym w ręku.
- Kto to był!? - powtórzyła pytanie Amy, tym razem pytając o to Ross'a. 
- Mieliśmy mały układzik - powiedział - daję im taki drogocenny wisior, a oni zostawiają moją matkę w spokoju. Bardzo długo ją śledzili i próbowali porwać, nie wiem po co.
- Już myślałam, że zabierzesz tego papierosa - westchnęła Chloe.
- Ja nie palę - powiedział niecierpliwie blondyn.
Dopiero teraz zobaczyła, że przez jego ramię jest przewieszony, futerał na gitarę.
- Po co ci? - zapytała Amy za nią.
- Ale co? - zdziwił się Rosjanin.
- No gitara - dokończyła Chloe.
Chłopak bardzo się zarumienił.
- No bo ja… - westchnął - gram na gitarze. Idę na lekcję muzyki.
Czyli będzie mi mógł zagrać…
- Umiesz śpiewać? - zapytała z zaciekawieniem Amy.
- Z tym gorzej - lekko się uśmiechnął.
Rozległ się dzwonek na lekcje. Dziewczyna przelotnie pocałowała go w usta.
- To pa - powiedział.
- Nie idziesz na lekcję? - zapytała podejrzliwie.
- Nie - odparł - teraz idę na muzykę, a nie historię.
- Ross, ratuj - zaśmiała się Chloe - nie możesz tam iść zamiast WF-u? 
- A co? Już liściki miłosne chcesz pisać? - wtrąciła się Amy.
- To może już pójdę - powiedział szybko Ross i odwrócił się w stronę klasy muzyki.

Rozdział 11.

- Auć - syknęła Chloe przez ból w udzie. 
Była właśnie w toalecie i wyrzebywała sobie strążki krwi, które miała we włosach. Dla Chloe to było nawet przyjemne. Teraz nie chodziła do szkoły, powinna najpierw w pełni odpocząć i rana powinna się zagoić. Poszła do swojego pokoju. Zaczęła odwiązywać bandaż, aby zmienić go na nowy, ten już był cały w zaschniętej krwi. Gdy odwinęła go, poczuła mocne szczypanie. Szybko wzięła czysty i owinęła go sobie. Popatrzyła na zegar. 
Dopiero dwunasta?
O szesnastej Ross miał przyść do ich domu. Pierwszy facet, którego mama polubiła. Ciekawe co by zrobiła kiedy odkryłaby, że to jej chłopak. Na pewno nie było by fajnie…
Mijały godziny, a Chloe cały czas przyglądała się zegarowi. Chłopak spóźniał się o osiem minut. W końcu usłyszała dzwonek do drzwi. Zbiegła szybko i otworzyła.
- Hej - powiedział i pocałował ją w policzek.
Obejrzała się czy przypadkiem nie widziała tego jej matka. 
Widziała…
- Ross nie ściągaj butów - uśmiechnęła się do niego jakby nigdy nic.
- Nie chcę… - nie dokończył bo przerwała jemu pani King.
- Wchodź - zaśmiała się.
Blondyn wszedł. Zobaczyła, że blondyn stoi na palcach, jak kot. Jej matka przyglądała mu się uważnie. Chłopak szybko stanął normalnie i powiedział:
- Gdy ten bezdomny zaatakował Chloe, poranił mnie w nogi.
- Właśnie miałam się pytać czemu tak dziwnie stoisz.
Chloe wzięła go za rękę, nie zwracając najmniejszej uwagi na matkę i zabrała go do swojego pokoju.
- Jak było w szkole? - zapytała od razu i zamknęła drzwi.
- Potwornie nudno - zaśmiał się.
- U mnie też. Cały dzień na ciebie czekałam!
Uśmiechnął się do niej lekko i popatrzył na nią swoimi przenikliwymi oczami. Popatrzyła jak jego uszy kota, prostują się. Miała ochotę aby je podotykać. Nigdy nie miała kota, a bardzo by chciała… przecież sama nim była. Dotknęła jego uszu. Chłopak chwycił jej rękę, żeby nie mogła ich połaskotać. 
- No weź - zaśmiała się.
- To łaskocze - powiedział poważnie, ale w końcu roześmiał się. 
Miała ochotę go pocałować. Tylko co się stanie, kiedy jej matka ich nakryje? 
Co mnie matka obchodzi…
Objął ją ramieniem.
- Kocham cię - wyszeptał.
Jego wilgotne usta, całowały ją tak jakby chciał zbadać każdy zakątek jej warg.
Zaczął całować jej szyję, przy tym delikatnie muskając jej żyłki. 
- Chloe! - wykrzyknęła jej matka z dołu. 
Zerwali się. Dziewczyna szybko zbiegła na dół.
- Co się stało? - zapytała.
- Poproś Ross'a aby ci spisał lekcje - poprosiła pani King.
- Dobrze - Chloe zmusiła się do uśmiechu.
Wbiegła na górę. 
Dobrze, że nie weszła do pokoju…
- Co się stało? - zapytał spokojnie Ross.
- Spiszesz mi jutro lekcje? - zapytała.
Zamknęła dzwi do pokoju i usiadła na łóżku, obok Ross'a.
- Miłości mojego życia - zaśmiał się - oczywiście.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. Wiedziała, że chłopak żartuje, ale miło było to słyszeć. 
Mijała godziny. W końcu rozległ się dźwięk, przychodzoncego SMS-a. 
- Muszę już iść - powiedział.
- Wpadnij jeszcze jutro - błagała - poproszę mamę aby zamówiła pizzę.
- Zgoda - zaśmiał się - przyjdę tylko dla pizzy… i mojej kocicy.
Uśmiechnęła się do niego. Chłopak schował uszy. Porzegnał się i wyszedł z jej domu.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 10.

Dziewczyna biegła obok Ross'a. Byli na dachu jednego z domów. Chłopak wyprostował uszy kota, rozpędził się i odbił. Był już na drugim budynku. Dziewczyna podążyła za nim. Bawili się tak cały dzień. W końcu usiedli na jednym z dachów i patrzyli w księżyc. Popatrzyła na kocie uszy blondyna - co chwilę obracały się, jakby czegoś nasłuchiwał.
- Co się stało? - zapytała.
- Nic - popatrzył na nią - a co?
- Cały czas czegoś nasłuchuchesz.
- Nasłuchuję bicie twojego serca - powiedział uwodzicielsko.
Rzeczywiście. Zawsze jak była niedaleko chłopaka, jej serce biło niewiarygodnie szybko. Oparła swoją głowę na jego ramieniu i zaczęła gładzić kocie uszy. Na nich rosło jasno rude futro.
- Mam łaskotki - zaśmiał się i odwrócił ucho tak aby nie mogła go dosięgnąć.
- Oj przepraszam - zaśmiała się.
Dziewczyna dopiero teraz zauważyła, że chłopak ma bliznę na policzku. Wyglądała jak wgłębienie. Wolała nie pytać od czego ją ma.
- Nieźle cię poderwałem - powiedział Rosjanin.
To on mnie podrywał?
- Co? - zapytała go - to raczej ja próbowałam się przypodobać tobie!
Ross uśmiechnął się lekko i odwrócił głowę w inną stronę i pociągnął nosem.
- Ktoś tu jest - powiedział i wstał.
Dziewczyna również to zrobiła. Poczuła jak w jej udo wbija się shuriken.
- Ross - powiedziała cicho i upadła na ziemię.
Otaczała ją ciemność nie było nic.

******

Obudziła się. Nad nią stał Ross i jego rodzice. Szybko podniosła się. Ross dotknął jej brzucha, na znak aby nie wstawała. Leżała na bardzo wygodnym łóżku. Rozejrzała się dookoła. To zdecydowanie był pokój Ross'a: wszędzie plakaty ulubionych zespołów grających rock, różne grafiki na ścianach malowane lakierem. 
- Ross wszystko nam opowiadział - odezwała się w końcu jego matka.
Dziewczyna z trudem pokiwała głową. Popatrzyła na miejsce, gdzie wbił się shuriken. Miała tam bandaż. 
Ciekawe kto mi go owijał… 
- Jak coś to krzycz - powiedział do blondyna jego ojciec i razem z panią Lynch, wyszli z pokoju.
- Pamiętasz coś? - zapytał Rosjanin - coś ci się śniło? To znaczy nie można tego nazwać snem. Miałaś jakąś wizję?
Chloe przypomniała sobie panującą ciemność, która jeszcze niedawno ją otaczała.
- Otaczała mnie tylko ciemność - wyznała Chloe.
Chłopak rozejrzał się po pokoju. Miał nadal kocie uszy. 
Jak on słodko w nich wygląda… Blizna. Może mi powie od czego ona jest.
- Od czego masz tą bliznę? - zapytała.
- Którą? Tą na policzku? - zapytał.
- Jakto, którą? Masz więcej? 
Chłopak nieśmiało podniósł koszulkę do góry. W okolicach żebr, aż do pępka było widoczne duże rozcięcie. Wyglądało jakby miała z tego zaraz polać się krew.
- Jeju. A to od czego? - zapytała Chloe.
- Wszystko jest od walk - wyjaśnił.
- Kto to był wczoraj ten facet. który nas zaatakował? - zapytała nagle.
- Członek Bractwa Krwawego Diamentu - powiedział chłopak - dobra, musisz wracać do życia - chłopak pomógł jej wstać.
Nogi Chloe bardzo się chwiały. Nie mogła nad nimi zapanować. Pochodzili tak trochę po całym budynku i zaczynało jej być już ciut lepiej. 
A co z mamą? Nie było mnie całą noc!
- Co z moją mamą? - zapytała Chloe.
- Moi rodzice jej powiedzieli, że jakiś bezdomny cię napadł. Pewnie zaraz po ciebie przyjedzie.
Rozległ się przyjemny dla uszu, dzwonek do drzwi.
O wilku mowa…
Rosjanin schował uszy kota i podszedł z Chloe do drzwi. Gdy pani King zobaczyła córkę, porządnie ją wyściskała.
- Chloe - zaczęła - masz zakaz wychodzenia z domu…
- No mamo! - przerwała jej.
- Daj mi dokończyć - pani King ciepło uśmiechnęła się do blondyna - masz zakaz wychodzenia z domu bez Ross'a.
Jego rodzice, którzy stali obok ich, pokiwali głowami z uśmiechem. 


niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 9.

- Chloe! - zawołała jej matka - chodź na śniadanie! 
Dziewczyna otworzyła oczy. Z niechęcią usiadła na łóżku. Nie miała na nic ochoty. Nawet jak do siebie mówiła, że zobaczy Ross'a, nic ni pomagało. Wstała i podeszła do szafy.
- No dobra. Jestem człowiekiem kotem. A to oznacza, że kocica powinna się atrakcyjnie ubrać dla swojego kocura - uśmiechnęła się na samą myśl, jak Ross poluje na zwierzynę. 
- Chlo! - wykrzyknęła ponownie pani King.
- Już! - odkrzyknęła dziewczyna.
Wyciągnęła z szuflady mega obcisłe jeansy. Miała figurę, więc trzeba było kożystać. Wyjęła luźną, szarą bluzę z kapturem.
Będzie pasować.
Wzięła też najbardziej obcisły stanik jaki miała. Gdy była już przebrana, zeszła na dół. 
- Co tyś się tak wystroiła? - zapytała jej mama.
- Wcale, że nie - wzięła kanapkę do ręki i wyszła z domu. 
- A gdzie to? 
- Umówiłam się z Amy przed szkołą - skłamała, wychodziła wcześniej, bo miała nadzieję, że spotka Ross'a. Wyszła z domu. Jedną ręką trzymała kanapkę, a drugą włożyła do kieszeni.
Co to?
Wyjęła z kieszeni małą kartkę papieru, której wcześniej nigdy nie widziała.

Droga Chloe King!
Wiemy kim jesteś. Jednen z naszych Mai dowiedział się, że jesteś jednym z nas. Uważaj w kim się spotykasz. Każdy może być wrogiem.
Przyjaciel.

Przyśpieszyła kroku.
Pokażę to Ross'owi. 
Przeczytała zawartość karteczki jeszcze parę razy i weszła do szkoły. W drodze nie widziała Ross'a. Rozglądnęła się po korytarzu szukając chłopaka. Grzebał coś w półce. Podbiegła do niego.
- Ross - zaczęła - co to jest? 
Pokazała mu wiadomość. 
- Ten szpieg to ja - uśmiechnął się - do każdego Mai tak robią. Też takie coś miałem.
- A o co chodzi z tym żebym uważała z kim się zadaję? - zapytała Chloe.
- Każdy dookoła może należeć do Bractwa Krwawego Diamentu - wyjaśnił Chłopak.
Popatrzyła na nogi chłopaka - miał Conversy i stał na palcach, przypominając kota.
- Lepiej tak nie stój - upomniała go dziewczyna.
Chłopak bez słowa, stanął normalnie.
- Ross - zaczęła - czy Mai mają uszy kota?
- Tylko niektórzy. Ja mam. Ciesz się, że nie mam wąsów - zaśmiał się.
Zobaczyła jak chłopak zaczyna grzebać we włosach nachylił się nad nią i wyprostował, kocie ucho.
- Jakie słodkie - uśmiechnęła się.
- Można je schować. Gdy je chowam, mam uszy jak człowiek - oznajmił.
- Ja też będę takie mieć? - zapytała Chloe.
- To zależy - chłopak bardzo się zarumienił.
- Od czego? - zapytała z zainteresowaniem.
- Od tego jak bardzo wierzysz w kocią boginię Tamiję. Auć! - chłopak schował ucho ponieważ rozległ się głośny pisk, paznokciem o tablicę - przez te uszy, błony bębenkowe mi zaraz pękną.
Zamrogała oczami. Chłopak miał już zwykle uszy, jak u człowieka. W jednym momencie poczuła wszystko co ją otaczało, zapachy i wszystko. Poczuła od Ross'a mocny zapach wody toaletowej.
- Wszystko czuję - powiedziała radośnie Chloe.
- Gdy dowie się, że jest się Mai, nasze zmysły się uruchamiają - gdy to mówił, poczuła zapach pasty do zębów.
- Mmmm… Mięta - zaśmiała się.
- Podoba ci się zapach? - odwzajemnił uśmiech.
Usłyszeli dzwonek na lekcje. Chłopak zarzucił plecak na jedno ramię i ruszyli w stronę klasy. Chloe poczuła jak wypełnia ją adrenalina. Chciała się wybiegać.
- Ross - powiedziała - zrobiłabym coś złego.
- Idziemy na wagary? - szepnął.
Dziewczyna pokazała na jego palcem, na znak, że ma rację. Odwrócili się, a nauczycielka zapytała:
- Gdzie odziecie?
- Zapomniałem książek - skłamał Ross.
- Ale chyba Chloe nie jest ci do nich potrzebna - nauczycielka zaczęła coś podejrzewać.
- Ja muszę iść do toalety - skłamała Chloe.
- Następnym razem rób to przed lekcją - nauczycielka uśmiechnęła się do niej i zamknęła drzwi do klasy.

Rozdział 8.

- Mniam - powiedziała Chloe.
Była właśnie w domu Ross'a. Zamówili wielką pizzę. A co z mamą? Wysłała jej SMS, że idzie do Amy. Nie wiadomo jakby zaaregowała, że jej córka idzie do kolegi… swojego chłopaka… Jego rodzice chyba ją polubili, no przynajmniej tak się zachowywali i Ross tak też mówił. Chłopak mieszkał w dużej, pięknej posiadłości, jak dwadzieścia razy jej dom. Można było się w niej zgubić. Ciekawe jak wielką mają wannę… Popatrzyła na chłopaka. Zachowywał się jakby w życiu nie widział ani nie jadł pizzy, pochłaniał już trzeci kawałek, gdy ona jadła dopiero pierwszy. Chloe szturchnęła go łokciem.
- Bo będziesz gruby - zaśmiała się.
- Trudno - odwzajemnił uśmiech.
- Twoi rodzice też są Mai? - zapytała dziewczyna.
Za drzwiami pokoju, słyszeli głośny syk kota.
- Chyba słyszysz - rzucił chłopak i wziął kolejny kęs pizzy.
Zadzwonił telefon Chloe. Usłyszała w słuchawce głos Amy. Dała na głośno mówiący.
- Chloe! - wykrzyknęła Amy - co zrobić aby się przypominać Tregowi?
- Ross ciebie słyszy - uprzedziła ją Chloe i wyłączyła głośnik.
Kątem oka zobaczyła jak Ross odkłada pizzę na bok i zaczyna bawić się grzywką.
- Amy - powiedziała Chloe błagalnym tonem - później do ciebie oddzwonię.

******

- Do jutra Chlo - pożegnał się Ross.
Stali właśnie, przed domem dziewczyny. 
- Nie wejdziesz jeszcze na chwilę? - zapytała. 
- Niestety nie mam czasu - Ross podrapał się po nosie - jutro też jest przecież dzień.
- Skąd wiesz? - zapytała dziewczyna - może jeszcze dzisiaj będzie koniec świata?
- Raczej nie - zaśmiał się Rosjanin.
Pocałował ją przelotnie w usta i odszedł z rękami w kieszeniach. Miała teraz scenkę przed oczami: biegnie za nim, wpada mu w ramiona, dotyka jego zimną ręką jej policzka i mówi, że bardzo ją kocha. Do oczu Chloe napłynęły łzy. Gdy już dobrze widziała, chłopak zniknął. Weszła do domu. Powitała ją mama:
- Cześć Chloe. Jak było u Amy?
- Dobrze. 
- Nie jesteś głodna?
- Rodzice Amy zamówili pizzę, więc nie. 
Szybko wybiegła po schodach na górę.
Chcę już zobaczyć Ross'a… 
Usiadła przy stole i zalogowała się do komunikatora. Obok loginu Ross'a była zielona kropeczka.
Super!
[Ross - O już jesteś. Nie możesz bez mnie żyć.]
Dziewczyna uśmiechnęła się.
[Chloe - Skąd wiedziałeś?]
[Ross - Ja wiem wszystko. Muszę już kończyć Chloe. Chciałbym jeszcze chwilę pogadać, ale mam dużo rzeczy na głowie :*]
[Chloe - :*]
Obok nicku Ross'a zielona kropeczka zmieniła się na szarą.

sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 7.

- Amy! - wykrzyknęła Chloe kiedy wpadła do szkoły.
- Co się stało? - przyjaciółka niemal podskoczyła.
- Całowałam się z Ross'em! 
I odkryłam, że jestem człowiekiem kotem…
- Jak było?
- Wilgotno - zaśmiała się Chloe - żartuję, genialnie całuje.
- Pewnie ma wprawę. Jak całe stadko do niego lgnie - uśmiechnęła się Amy i popatrzyła w stronę Trega - Chloe, chyba się zakochałem.
- W kim? - zapytała Chloe z skrzywioną miną.
Przecież Amy co miesiąc zmieniała sobie tego 'jedynego'.
- W Tregu… - odparła.
Rozległ się dzwonek na lekcje i ruszyły w kierunku klasy. Zobaczyła jak Ross idzie za nimi.
- Jak było? - zapytała go Amy.
- Ale co? - zapytał zdziwiony.
- Nie udawaj, że nie wiesz. Chloe dobrze całuje? 
- Nawet - uśmiechnął się nieśmiało.
- Opowiesz mi później jak było na przerwie - zaśmiała się Amy i zajęła miejsce obok Trega. A ten uśmiechnął się do niej szeroko.
Chloe i Ross usiedli w ostatniej ławce. Mogli w ten sposób gadać, śmiać się a nauczycielka ich nie nakryje. Lekcja mijała bardzo wolno. Dziewczyna postanowiła, że jakoś zagada Ross'a. Tylko o co zapytać…
- Ross - zaczęła szeptem - całowaliśmy się. To coś znaczyło? Mogliśmy tak po prostu po przyjacielsku, ale raczej to na to nie wyglądało. Czyli jesteśmy parą?
Chłopak popatrzył na nią z rezygnacją.
- Już mówiłem ci, że jak nie chcesz być ze mną to zrozumiem. Przepraszam, że cię pocałowałem. Nie mogłem się oprzeć.
- Ale ja chcę być z tobą - Chloe powiedziała to niego głośniej.
Chłopak delikatnie pocałował ją w głowę, niedaleko ucha. Nachylił się nad zeszytem i zaczął przepisywać z tablicy wszystko, co wcześniej nabazgrała nauczycielka. Chloe nie miała ochoty pisać. Miała ważniejsze rzeczy na głowie. Szturchnęła ramieniem Ross'a. Popatrzył się na nią. 
- Wytłumaczysz mi o co chodzi z tymi Mai? - zapytała.
- Mai walczą z Bractwem Krwawego Diamentu. To zwykli ludzie, jednak bardzo dobrze wytrenowani i uzbrojeni. Są owiele liczniejsi od nas. Jednak walka teraz odbywa się w innych krajach, więc nie masz się czym martwić. 
- Ok - powiedziała dziewczyna niewiele z tego rozumiejąc - czyli chcesz mi powiedzieć, że oni chcą nas wytępić?
- Otóż to. Uważają, że jesteśmy niebezpieczeństwem dla ludzi. Działamy tak, oni zabiją jednego Mai, to my zabijamy jednego z nich i odwrotnie. W Mai są takie zasady, że tylko mężczyźni po trzydziestce walczą. Gdy ich zabraknie, dołączają się młodsi, w tym ja. Na końcu kobiety i nastolatki. 
- Rozumiem - odparła dziewczyna.
- Wiem, wszystko to jest strasznie pokręcone - powiedział do niej blondyn.
- Powiesz coś po Rosyjsku? - zmieniła temat Chloe.
Chłopak rozejrzał się po klasie, czy nikt nie będzie tego widział.
- Peżałsta - powiedział chłopak.
- Co to znaczy? - zapytała.
- Proszę - chłopak pocałował ją w usta.
Uśmiechnęła się do niego szeroko. Bardzo szeroko.

Rozdział 6.

- Kocham cię Chloe - wyszeptał Ross.
Wpadła mu w ramiona. Zaczęli się całować. Zobaczyła kontem oka jak wyciąga nóż i wbija jej go w plecy. Cała spocona obudziła się. To był tylko sen…
Szybko wyślizgnęła się z łóżka i zaczęła przebierać ubrania w szafie. Zapomniała szybko o swoim śnie i wybiegła z domu w rurkach, jeansowej kurtce i prostej, czarnej bluzce. Gdy biegła wpadła na Ross'a. Oboje przewrócili się.
- Przepraszam Chlo - Ross wstał i podał jej rękę. 
Wstała i mocno mu ją zcisnęła. Chłopak patrzył jej prosto w oczy. Miał bardzo przenikliwy wzrok. Jego brązowe oczy, mieniły się jak u kota. 
- Może już pójdziemy? - zapytał chłopak.
- Dobry pomysł - uśmiechnęła się do niego.
Zobaczyła jak jego usta zbliżały się do jej warg. Jednak w ostatnim momencie zrezygnował. Poczuła jak z jej rąk zamiast paznokci wyrastają pazury. Wytrzestrzyła oczy. Ross miał równie wielkie oczy gdy to zobaczył.
- Co to? - zapytała ze zdenerwowaniem.
- Jesteś Mai - uśmiechnął się.
- Co? - zapytała.
- Jesteśmy ludźmi kotami - odparł.
- Ty też?
- Tak. Jest nas naprawdę wielu, tylko jesteśmy porozrzucani na całym świecie - poczuła jak chowają jej się pazury - nie możesz nic robić ze zwykłymi ludzimi. Nie możesz się z nimi całować. Twoja ślina to dla nich trucizna. Jednak z innym Mai to co innego - chłopak pocałował ją w usta, odwrócił się i zaczął biec.
- Ross! - zawołała za nim.
Chłopak był bardzo szybki. Może go dogonię. Zaczęła biec najszybciej jak potrafi. Mijała domy i sklepy, wszystko wydawało się takie rozmazane. W końcu dojrzała chłopaka. Przewróciła się. Cholera jasna! Wpadła w objęcia blondyna.
- Dawałem ci fory - zaśmiał się.
- Czemu mnie pocałowałeś? - zapytała Chloe.
Chłopak westchnął. 
- Chcę abyś wiedziała, że inne Mai wysłały mnie abym ciebie śledził, aby dowiedzieć się czy na pewno jesteś jednym z nas. Przez przypadek, zakochałem się w tobie. Nie miałem takiego zamiaru. To bardzo silne uczucie. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - zapytał.
- Tak…
- Właśnie to była taka miłość. Nie wiem tylko czy odczuwasz to samo co ja. Kocham cię. Chcę być z tobą. Oczywiście tylko jak mi pozwolisz.
Co!? Teraz będę się jąkać jakbym była chora psychicznie!
- R-ros-s b-bo ja-a… - jąkała się.
- Nie kochasz mnie? - chłopak popatrzył się w chodnik.
- N-nie-e bo-o…
Tak będzie łatwiej…Chloe rzuciła mu się na szyję. Zaczął ją całować. Poczuła jak jego słony język dotyka jej zębów. Nie wiedziała ile trwał pocałunek.
- Cholera! - wykrzyknął - spóźnimy się do szkoły!

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 5.

- Ty jesteś w nim zakochana! - wykrzyknęła Amy.
- Jestem - zarumieniła się Chloe.
- I nic z tym nie zrobisz?
- A co mam zrobić?
- Zacząć się z nim całować na siłę? - zapytała z uśmiechem Amy.
- Proszę cię.
- No co?
- Już nic. 
- Usiądź obok niego - powiedziała Amy - może coś się stanie.
- No dobra - zgodziła się Chloe.
Wzięła kanapkę ze swojego plecaka i znalazła stolik przy, którym siedział Ross. Był otoczony kolegami. Jak zwykle…
- Hej Ross - przywitała się - mogę się dosiąść?
Jego koledzy zmierzyli ją wzrokiem. Mieli skrzywione twarze. Chyba Chloe nie przypadła im do gustu.
- Jasne - odpowiedział.
Usiadła obok niego. 
- To twoja dziewczyna? - zapytał jeden z nich.
- Eeeee… nie - odpowiedział Ross z Chloe w tym samym czasie.

******

- Cześć mamo - przywitała się Chloe gdy weszła do swojego domu.
- Chloe - zaczęła matka - chciałabyś ze mną porozmawiać?
- O czym? - zapytała zaciekawiona Chloe. 
- No naprzykład o twoich miłostkach - zaśmiała się pani King.
Ross pragnie Chloe…
- Błagam cię - posłała jej krzywy uśmiech i chwyciła jabłko, po czym delikatnie je nadgryzła.

******

- Cześć Ross! - wykrzyknęła Chloe gdy tylko zobaczyła chłopaka w szkole.
- Cześć Chlo - przestał grzebać za czymś w jego szafce.
Jak go tutaj zagadać?
- Coś nowego? - zapytała Chloe.
- Wszystko jest ok - uśmiechnął się do niej - a czemu się pytasz? Coś się stało?
- Nie, nie…
Oprócz tego, że zakochałam się w tobie po uszy, to nic nadzwyczajnego.
Zobaczyła jak podchodzą do blondyna, jego koledzy.
- Ross wreszcie jakąś poderwał - zaśmiał się jeden z nich.
- Jakąś? - zapytał go drugi - przecież do niego lgnie całe stado!
- Zazdrościsz mi? - zapytał go spokojnie Ross.
Puścili do niego nieprzyjazne spojrzenie, a on się do nich wykrzywił. Tylko aby nie było żadnej bujki… W samą porę zadzwonił dzwonek na lekcje. Dziewczyna go chwyciła za rękę, mocno uścisnęła i poprowadziła do klasy. Zajęli obok siebie miejsca. Gdy nauczycielka weszła do klasy, od razu powiedziała:
- Pokażcie mi swoją pracę domową.
Praca domowa? Nikt mi o niej nie powiedział!
Popatrzyła na podręcznik Ross'a. Strona była uzupełniona. Również otworzyła podręcznik. Popatrzyła na pustą stronę. Kolejna pała… Kątem oka zobaczyła jak Ross bardzo uważnie się wpatruję. Popatrzył się w nauczycielkę. Stała obrucona tyłem. Szybko podmienił ich podręczniki.
- Co robisz? - zapytała Chloe - wyjdzie, że to ty nie masz homeworku! 
- I co z tego? - zapytał - dla takich jak ty warto się czasem poświęcić.
Nauczycielka przeszła obok ich ławki. Wytrzestrzyła oczy jak zobaczyła, że Ross ma przed sobą nieuzupełnione zadanie.
- Czemu nie masz? - zapytała pani Chutt.
- Zapomniałem - skłamał blondyn.
- Chloe ty masz? - zapytała z niedowierzeniem nauczycielka.
Chloe usłyszała jak Ross przycha jak kot. Czemu on mi tak bardzo przypomina kota?
- Tak - powiedziała Chloe - pamiętałam.
Znowu miała wielkie poczucie winy. Ross wszystko za nią odwalił. Jak zawsze…

Rozdział 4.

Chloe przekręciła klucz do domu. Ross wszedł po niej.
- Cześć Chloe - powiedziała jej matka - kogo przyprowadziłaś?
- Mamo - zaczęła Chloe - proszę, nie krzycz na mnie. To mój kolega, Ross.
Pani King wstała. Dziewczyna już myślała, że jej matka wyprosi chłopaka. Jednak podeszła i uścisnęła jego dłoń.
- Chloe dobrze się uczy? - uśmiechnęła się do niego.
- Właśnie przyszedłem, aby pomóc Chlo do jutrzejszego testu z chemii - odparł blondyn.
Jej matka pokiwała głową.
- To wam nie przeszkadzam - powiedziała - Ross, wejdź w butach. I tak jutro będę odkurzać.
- Napewno? - zapytał Rosjanin.
- Oczywiście - uśmiechnęła się do chłopaka pani King.
Wyszli w holu i po schodach, weszli na górę, do pokoju Chloe.
- To - zaczęła - przepraszam za bałagan. 
- Jakbym widział swój pokój - zażartował Ross.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. Wyjęła podręczniki do przedmiotu, którego mieli się pouczyć.
- Szczerze - zaczęła Chloe - nie rozumiem chemii.
- Której? - zapytał Ross.
- Jakto której? 
- Są dwie - wyjaśnił chłopak - pierwsza to przedmiot a druga to miłość. No wiesz, całowanie się i tak dalej.
- Nie rozumiem obydwu - zaśmiała się Chloe.
- Od, której zacząć? - zapytał z uśmiechem Ross.
Jak to od, której zacząć? On chce się ze mną całować? Jakby wiedział, że ja też chcę…
Ross otworzył swój zeszyt do chemii. Na notatce była dzisiejsza data. Jak on zdążył wszystko zapisać?
- Masz notatki z dzisiejszej lekcji? - zapytał.
- Nic nie zdążyłam napisać - zarumieniła się Chloe.
- Przepisz sobie - powiedział Ross.
Dziewczyna wzięła długopis, leżący na jej biórku. Szybko nabazgrała w zeszycie, wszystko co chłopak miał w swoim.
A może na teście od kogoś ściągnę?
- Ross - zaczęła - usiądziesz ze mną na teście?
- Po co? - zapytał - mam ci podpowiedać?
- Eeeee… tak - zarumieniła się.
- Wiesz, że to będzie oszustwo? 
- Tak…
- I takie dziewczyny lubię! - zaśmiał się.

******

- Cześć Ross - przywitała się, gdy spotkała chłopaka w szkole. 
- Hej - odwrócił się.
Gadał z Tregiem.
- Treg - zaczęła Chloe - czy mógłbyś sobie gdzieś pójść?
- Potrzebujecie prywatności? - zapytał z uśmiechem Treg.
- Coś podobnego - powiedział Ross.
- Oki - powiedział brunet, po czym odszedł.
Chloe przybliżyła się do chłopaka. Miała wielką ochotę go pocałować. Jednak z trudem, powstrzymała się.
- Usiądziesz ze mną na chemii? - zapytała jakby nigdy nic.
- Ok - powiedział - chcesz ściągać?
- Już ci mówiłam, że tak - powiedziała - chemia to, która jest dzisiaj lekcja?
- Pierwsza - powiedział.
- To muszę ściągać - powiedziała.
- A co jeśli razem oblejemy? - zapytał.
- To razem pójdziemy poprawiać - zaśmiała się.
- Chlo - zaczął - muszę ci coś powiedzieć. Bo ja…
Kocham cię? Rozległ się dzwonek na chemię. Cholercia! 
Poszli do klasy. Ross patrzył się w ziemię. Co on mi chciał powiedzieć?
Usiedli razem w wolnej ławce. Nauczycielka rozdała testy. Dziewczyna podpisała się. Popatrzyła na pytania. Nie znała żadnej odpowiedzi. Popatrzyła na kartkę Ross'a. Już odpowiedział na sześć pytań.
- Zwolnij - wyszeptała - bo nic nie zdążę przepisać. 
- A sorki - zaczerwienił się.
Nauczycielka popatrzyła na nich. Ross udawał jakby zastanawiał się nad następnym pytaniem. Gdy nauczycielka odwróciła się w stronę komputera, przy którym usiadła, Chloe spojrzała się na kartkę Ross'a i zaczęła przepisywać.
- Już? - szepnął. 
- Tak, pisz kolejne.
- Ty mnie wykorzystujesz - uśmiechnął się do niej.
- No pisz - szepnęła.
Chłopak zaczął zaznaczać inne odpowiedzi. Gdy przepisywała ostatnie pytanie, nauczycielka ogłosiła:
- Koniec czasu!
Wszyscy odłożyli długopisy. Szybko zaznaczyła ostatnią. Nauczycielka zebrała kartki. Chloe zobaczyła, jak sprawdza, jej test jako pierwszy. Tylko, żeby było C… Gdy wyszli z klasy, zobaczyła swoją najlepszą przyjaciółkę.
- Chlo! - zawołała.
Amy! 
- Cześć - odparła z uśmiechem.
- Znowu siedziałaś z Ross'em. Czy ty przypadkiem od niego nie przepisywałaś? 
- Pozwolił mi - zaśmiała się Chloe.
- Serio? - zapytała.
Właśnie podszedł do nich Ross.
- Pozwoliłeś jej? - zapytała go, Amy.
- Ale co jej pozwoliłem? - zapytał blondyn.
- No przepisywać - powiedziała Amy - następnym razem usiądziesz ze mną. 
- Jeju - zaśmiał się Ross.
Chloe zobaczyła jak nauczycielka chemii wybiega z ich testami na korytarz.
- Bezbłędnie - powiedziała do nich.
- Czyli mamy A? - zapytała Chloe.
- Chętnie bym dała A z plusem - uśmiechnęła się do nich - pewnie bardzo długo się uczyliście. 
Pokiwała głową. Miała teraz wyżuty sumienia: Ross wszystko za mnie odwalił, czy nie powinnam tego powiedzieć nauczycielce? Powinnam, ale nie powiem, bo będę mieć konsekwencje. Ale muszę naprawdę podziękować Ross'owi.
Gdy nauczycielka odeszła, nie powstrzymała się i rzuciła mu się na szyję. 
- Dziękuję - wyszeptała.
Ross się zaśmiał.
- Chyba było warto - powiedział jej do ucha.
Podobało mu się kiedy, rzucała mu się na szyję!? Kiedy ogarnęła, że Amy nadal ich obserwuje, powiedziała do Ross'a.
- Poczekaj. Potem ci się odwdzięczę - wyszeptała i poszła z Amy w stronę stołówki.

niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 3.

Ross pragnie Chloe. Cały czas jej to chodziło po głowie. Nie mogła przestać o tym myśleć. Weszła do klasy. Ross siedział obok jego kolegi, Trega. Dziewczyna żałowała, że nie chce dzisiaj z nią siedzieć. Nauczycielka weszła do klasy. Zajęła miejsce w ławce, niedaleko Trega i Ross'a. Nikt oprócz niej i chłopaków, nie zauważył, że nauczycielka chemii, już jest. Kobieta, swoimi długimi poznokciami, przejechała po tablicy. Dźwięk był tak nieprzyjemny, że Chloe myślała, że zaraz uszy jej odpadną. Jednak natymniast wszyscy zajęli miejsca. Chloe wzięła z plecaka tym razem zielone karteczki, zaczęła bazgrolić wiadomość do Ross'a: ,,Umówimy się dzisiaj?". Pogniotła ją. Nauczycielka odwróciła się do tablicy, więc dziewczyna skorzystała z okazji. Karteczka wylądowała obok zeszytu chłopaka. Popatrzył się na nią. Rozwinął karteczkę. Nie była pewna, czy to rozczytał. Dziewczyna naprawdę, nie umiała kaligrafować. Jednak wziął telefon w rękę. Pod ławką zaczął coś wystukiwać. Poczuła drganie. To był SMS do niej. Upewniła się, że nauczycielka jej nie widzi. Przeczytała SMS ,,chyba przez SMS łatwiej :). Gdzie? Co? Kiedy? Jak?"
Uśmiechnęła się. Zaczęła pisać:
,,Do kawiarni? Może tam trochę dłużej posiedzimy? Po szkole?". Kliknęła zielony napis OK. Wiadomość została wysłana.
Popatrzyła na chłopaka. Właśnie jej odpisywał. Poczuła kolejne drganie.
,,Ok."
Tylko tyle? Może wspomnę o wczorajszej wiadomości ,,Ross pragnie Chloe"?
,,Czemu wczoraj napisałeś…" przez przypadek wcisnęła zielony przycisk do wysyłania. Kurcze.
Od razu ekran zablokowanego smartfonu, podświetlił się. 
,,Zapomnij o tym. Nie zabrałem w tedy pod uwagę ciebie, i twoje uczucia. Zachowałem się jak najgorszy samolub, i po debilsku. Przepraszam."
Już chciała odpisać, że nic się nie stało, jednak rozległ się dzwonek na przerwę. Nie ma żadnych notatek z lekcji… ściągnie od Amy.
- Jutro jest test - przypomniała nauczycielka.
Zapomniałam! A jak by matka zaaregowała jakby Ross do nas przyszedł aby mi pomóc w nauce?
Zobaczyła jak blondyn wychodzi z klasy. Szybko poszła za nim.
- Nic się nie stało - powiedziała do niego.
- Nie chciałem cię urazić - westchnął.
- Nic nie zrobiłeś - powiedziała.
- No dobra. To po szkole się spotykamy? - zapytał.
Zapytać go czy się ze mną pouczy?
- Właśnie - zaczęła - nauczyłeś się na test z chemii? 
- Tak, a co? - zapytał.
No powiedz to, Chlo!
- Pouczysz się ze mną? U mnie w domu - wypaliła.
- Twoi rodzice nie mają nic przeciwko? - zapytał.
Tata… zginął w wypadku już ponad pięć lat temu…
- Nie, nic nie mają - uśmiechnęła się do niego - poszłabym na wagary.
- Idziemy? - zapytał Ross.
- Mówisz serio? - zapytała dziewczyna. 
Miała gdzieś konsekwencje. Chciała się dobrze bawić. Z Ross'em.
- Serio - potwierdził chłopak.
Szybko przemknęli miedzy drzwiami szkoły. Ukryli się za jednym autem. Gdy wszyscy już poszli na lekcje, ruszyli w stronę kawiarni.
Tym razem pytać się jak najwięcej o niego. 

******

- To… - zaczęła Chloe - czym się interesujesz?
Zamówili już kawę. Tylko czekali aż kelner ją przyniesie.
Chłopak bardzo się zarumienił.
- Zawsze interesowałem się muzyką. Graniem na gitarze i śpiewaniem. A ty? - zapytał pośpiesznie.
- Głównie modą - odparła Chloe - ale to nie jest prawdziwe powołanie.
- A myślisz, że moje jest? - zaśmiał się Rosjanin.
- Twoje już bardziej możliwe - westchnęła Chloe.
W tym samym momencie kelner przyniósł ich kawę.
- Tak w ogóle, to ty ile masz lat? - zapytała z zaciekawieniem.
- Dwadzieścia - powiedział.
- Naprawdę? - niedowierzała Chloe.
- Żart - zaśmiał się - siedemnaście.
Rok starszy.
- A ty? - dodał.
- Szesnaście - odpowiedziała.
Niech się o coś zapyta. Nie mam już pomysłów.
- Jaki rodzaj muzyki najbardziej lubisz? - zapytał Ross.
- Głównie pop - powiedziała - ty pewnie zaczniesz mi wymieniać gatunki, których nawet nie znam.
- Ja lubię - zaczął, śmiejąc się - pop, rap, rock i hard rock, india pop… emm… house?
- Jezu - zaśmiała się.
Upiła łyk kawy w tym samym czasie co Ross. Czy on musi mi się tak podobać? Czemu akurat on???
- Czyli przyjdziesz do mnie? - zapytała niecierpliwie Chloe. 
- Tak, przyjdę. Oczywiście jak nie masz nic przeciwko. 
Oczywiście, że nie mam ty idioto… słodki idioto…
- Możesz przyjść - powiedziała.

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 2.

Poszła do kawiarni, w której umowiła się z Ross'em. Otworzyła drzwi. Zobaczyła Ross'a przy stoliku. Robił coś na telefonie. Postanowiła, że go wystraszy. Podeszła do niego z tylu i delikatnie pocałowała go w policzek. 
- Już myślałem, że nie przyjdziesz - chłopak nie zaaregował na pocałunek.
- Nie zostawiam ludzi na wiatr - powiedziała Chloe.
Chłopak schował telefon do kieszeni. On jest taki śliczny... 
- To jaką chcesz kawę? - zapytał blondyn. 
- Expresso - poprosiła Chloe. 
Chłopak wstał bez słowa. Czemu on mi się aż tak podoba? A co jeśli ma już dziewczynę? Pewnie by źle zaaregował na pocałunek? Czy by mnie wtedy też tu zaprosił? Raczej nie.
Gdy wrócił z dwoma kawami w ręku, usiadł przy ich stoliku. Ross podał jej swoją kawę. Gdy chłopak nakrywał, swój kubek specjalną nakrywką, widziała, że jego kawa, jest czarna, bez żadnych dodatków, ani nawet kropelki mleka. To takie… takie… słodkie…
- Wychodzimy czy chcesz zostać? - zapytał. 
- Możemy wyjść. Jak chcesz - odparła Chloe, biorąc jeden łyk kawy. 
- Jak ty chcesz - zaśmiał się chłopak.
- Masz dziewczynę? - Chloe zapytała prosto z mostu.
- Nie - powiedział od razu chłopak - nie spotkałem żadnej lepszej od ciebie, Chlo.
Cholerka. Czemu on musi mi się tak podobać?
- To wychodzimy? - zapytał Ross.
Do Chloe dotarło w końcu, że chłopak chciałby wyjść. 
- Chodź - powiedziała natychmiast.
Szybko wstał. Otworzył drzwi i przytrzymal, aby Chloe mogła wyjść. Gdy byli już na zewnątrz, chłopak głęboko odetchnął. Popatrzył się na nią, swoimi brązowymi oczami. Po chwili znowu odwrócił wzrok. Bez słowa, pili kawę. Ross wypił jako pierwszy. Poszedł wyrzucić kawę. Chloe szybko dopiła swoją. Tylko żaby jak najszybciej znaleść się przy Ross'ie. 
- Muszę już iść - powiedział końcu cicho.
- Dobrze - westchnęła dziewczyna - też już muszę się zbierać.
- To do zobaczenia jutro - powiedział chłopak i przelotnie, pocałował ją w usta, po czym odszedł.
Cholerka jasna… 

******

- Cześć mamo - powiedziała Chloe gdy tylko wróciła do domu.
- Cześć Chlo. Co takiego robiłaś, że cię tak długo nie było? - zapytała pani King.
Co tu odpowiedzieć???
- Byłam na kawie - odpowiedziała szybko.
- Z kim? - zapytała matka.
- Z Amy - skłamała dziewczyna.
Nie chciała znosić spojrzenia matki, więc wyszła na górę, do swojego pokoju. Zalogowała się do komunikatora. Zobaczyła zieloną kropeczkę, jak wpisała login Ross'a. Był zalogowany. Zobaczyła, że pod jego loginem widać napis ,,pisze...". Przestraszyła się. Serce zaczęło szybko bić… bardzo szybko.
[Ross - Hej Chloe]
Tylko tyle?
[Chloe - Czesc]
[Ross - nie przeszkadzam?]
Nigdy mi nie przeszkadzasz.
[Chloe - nie. Wlasnie chcialam z kims pogadac]
[Ross - Super :). Chciałbym się umówić…]
Umówić? Jasne. Też umiem używać Polskich liter.
[Chloe - jutro? O której godzinie?]
[Ross - Emmmm… Tra lalalala… może o… no niewiem. O której ci pasuje?]
[Chloe - od razu po szkole?]
[Ross - jesteśmy umówieni.]
[Chloe - czemu mnie wczoraj pocałowałeś?]
[Ross - Ross pragnie Chloe]
Gdy dostała tą wiadomość, zobaczyła, że Ross się wylogował - była szara kropeczka obok jego Nicku.
Jej! On też mnie kocha!

Rozdział 1.

Chloe wstała dzisiaj tak jak zwykle. Dzień zapowiadał się dość chłodno. Szesnastolatka szybko wyślizgnęła się z łóżka i podeszła do szafy. Co z tego, że była atrakcyjna? I tak jej matka nie pozwalała jej się spotykać z żadnym facetem. Gdy szybko się ubrała, zeszła na dół. Matka oglądała jakiś serial w telewizji, którego Chloe nie znała.
- Chcesz coś do jedzenia? - zapytała pani King.
A czy ty byś nie chciała jeść gdybyś wróciła późnym wieczorem z imprezy??? Na, którą nawet nie pozwoliłaś mi pójść?
- Nie dzięki - skłamała.
Wyszła pośpiesznie z domu. Szła w kierunku wielkiej szkoły do, której uczęstrzała. Weszła do niej. W samym wejściu czekała jej najlepsza przyjaciółka, Amy.
- Hej - powiedziała przyjaźnie.
- Cześć - odpowiedziała Chloe.
- Idziemy na lekcje? - zapytała ze śmiechem Amy.
- No chyba by wypadało - Chloe odwzajemniła uśmiech.
W drodze do sali, zobaczyła Ross'a. Słodkiego, blondyna pochodzącego z Rosji. Był niewątpliwie, największym ciachem w szkole. Jednak on był tym popularnym. Ku jej zdziwieniu odezwał się do niej:
- Hej-j Ch-hloe-e - jąkał się - może wyskoczysz gdzieś ze mną później na lunch?
Teraz zakaz matki, miała gdzieś. Teraz liczy się tylko Ross. Czemu on się jąka?
- Jasne - uśmiechnęła się do niego.
Zawachał się. Był nowy w szkole. Jednak bardzo szybko dostał uznanie uczniów. Gdy Chloe weszła do klasy, zobaczyła jak Amy zdumiona do niej podchodzi.
- Gadałaś z Ross'em? - niedowierzała.
- I co w tym dziwnego? - zapytała Chloe.
Amy nie zdążyła, jej odpowiedzieć, bo z całej szkole rozległ się dźwięk dzwonka. 
Ross chodził do tej samej klasy co ona. Zajęła wolne miejsce. Ku jej zdziwieniu, Ross ją zapytał:
- Tutaj jest wolne?
- Oczywiście - uśmiechnęła się do niego.
Oczy wszystkich dziewczyn w klasie był skupiony na niej. Naprawdę Ross jest lubiany w tej szkole... Chłopak odsunął drugie krzesło, po czym na nim usiadł. 
Gdy nauczycielka biologii weszła do ich klasy, wszyscy otworzyli zeszyty, czekając aż nauczycielka zapisze temat lekcji na tablicy. Chloe popatrzyła się na zeszyt Ross'a. Blondyn niewiarygodnie pięknie pisał. W porównaniu do jej bazgrołów i rysowaniu po każdej stronie -  Ross mógłby dostać nagrodę za najładniejszy zeszyt roku… ani jednego rysunku na każdej stronie. Nauczycielka zaczęła pisać temat na tablicy. Chloe przyglądała się jak chłopak pisze. Długopis poruszał się bardzo szybko. Postanowiła, że też zapisze temat. Napisała go byle jak, aby nadal się przyglądać zeszytowi chłopaka, no i Ross'owi też. Popatrzył na nią i ich wzroki spotkały się. Ross natychmiast odwrócił głowę. Wzięła z torby różowe karteczki samo-przylepne i urwała jedną. Zaczęła najładniej jak potrafi pisać. Napisała mu wiadomość:
,,To o której w końcu na ten Lunch?".
Karteczkę podała chłopakowi. Minął ułamek sekundy i na tej samej karteczce chłopak odpisał:
,,Może w końcu na kawę? Nie mam tyle kasy przy sobie :) Może po szkole??? Czegoś jeszcze chcesz?"..
Uśmiechnęła się. Już miała zacząć pisać ,,ciebie idioto". Jednak się powtrzymała. W towarzystwie Ross'a lekcja minęła bardzo szybko. Gdy tylko wyszli Ross podszedł w stronę swojej szafki. A do Chloe podeszła Amy.
- Umówiłam się z Rossem! - wykrzyknęła na tyle głośno, aby chłopak je dosłyszał. 
- Ty szczęściaro! To największy słodziak w szkole! - wykrzyknęła Amy.
Popatrzyły się na chłopaka. Stał niedaleko ich. Słyszał ich pogawętkę. Uśmiechnął się do Chloe i odszedł.

piątek, 8 sierpnia 2014

Prolog

Był niezmirdowany i bezbłędnie podążał jej tropem. Musiała uciekać. Przeskoczyła drut kolczasty. Jednak coś się nie udało. Czuła jak noga jej wisi na jednym mięśniu. Upadła. Poczuła nóż wroga, wyciągającego ostrze z jej pochwy. 
- Nikogo bym nigdy nie skrzywdziła - łkała. Zamknęła oczy. Wróg zabije ją ponownie gdy tylko się ocknie.

Witam

Jest to blog w którym będziecie mogli czytać opowiadania. Mam nadzieję, że się spodobają. Główną bohaterką będzie szesnastolatka o imieniu Chloe.

Zapraszam do komentowania!